Dbamy o Twoją prywatność! Drogi Użytkowniku, na podstawie obowiązujących przepisów, zobowiązani jesteśmy do poinformowania wszystkich odwiedzających nasze strony o przetwarzaniu ich danych osobowych. Przebywając na stronie, wyrażasz zgodę na przechowywanie, wysyłanie na urządzenia i w przeglądarkach z których korzystasz ciasteczek - tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i analitycznych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych. Informujemy także o prawach związanych z ochroną danych osboowych, przysługujących użytkownikom, które znajdują się w zakładce poświęconej polityce prywatności.
fot. Mobilis
Pan Wojciech na co dzień jest kierowcą autobusu firmy Mobilis linii 737 w Warszawie. Ostatnia jego "przygoda" nie miała wiele wspólnego z kierowaniem pojazdem, lecz z dobrym sercem, jakie okazał bezbronnemu zwierzęciu. Mężczyzna wyruszył w codzienną trasę przed godziną 7 rano.
- Gdy dojeżdżał do pierwszego skrzyżowania na trasie z daleka dostrzegł leżące na jezdni zwierzę. Po wjechaniu na skrzyżowanie okazało się, że to była sarna oraz dwie małe sarenki, leżące w odległości 2-3 metrów od niej, po obu jej stronach. Po chwili, Pan Wojciech zauważył, że jedno z maleństw porusza się, więc zatrzymał autobus, włączył światła awaryjne i poszedł sprawdzić sytuację. Niestety, ciężarna samica potrącona przez samochód nie przeżyła uderzenia. Dwa maleństwa wypadły z łona matki, ale tylko jedno dawało oznaki życia. Sprawca zdarzenia odjechał, nie udzielając żadnej pomocy! - relacjonuje Mobilis.
Widok musiał być straszny! Jednak pan Wojciech zachował spokój i zadzwonił na numer alarmowy 112. Stamtąd tak zwaną formatkę przekazano od Eko-patrolu. Kierowca wziął swoją kurtkę, ułożył w niej zwierzątko i wszedł z powrotem do autobusu. Pomocy udzielała też jedna z pasażerek, która trzymała sarenkę na kolanach.
- Po kilku dniach otrzymaliśmy bardzo smutną wiadomość - sarenka niestety nie przeżyła. Cała sytuacja ma tragiczny finał, mimo to naszemu kierowcy - Panu Wojciechowi należą się wielkie brawa za empatię, ogromne zaangażowanie i wielkie serce! Gratulujemy i dziękujemy, że takie osoby jak Pan tworzą team Mobilis! - podsumowuje przewoźnik.
rd